|

Tam, gdzie patrzysz teraz, na południo-zachodzie, leży równina Riddermarchii, Rohan, kraj mistrzów koni. Niebawem dopłyniemy już do ujścia Mętnej Wody, rzeki, która ma źródło w Fangornie i wpada do Anduiny. Stanowi ona północną granicę Rohanu; ongi wszystkie ziemie miedzy Mętną Wodą a Białymi Górami należały do Rohirrimów. To piękny i przyjemny kraj, słynny z najlepszych w świecie pastwisk.
Wstawał dzień. Czerwony rąbek słońca ukazał się znad ciemnego grzbietu gór. Ale przed oczami wędrowców, na zachodzie, świat wciąż jeszcze leżał cichy, bezkształtny i szary; w miarę jednak jak patrzyli, cienie nocy rozwiewały się stopniowo, ziemia budziła się odzyskując barwy: zieleń rozlała się po szerokich łąkach Rohanu, białe opary roziskrzyły się nad wodami, a gdzieś daleko po lewej stronie, o trzydzieści albo i więcej staj, Białe Góry zabłysły błękitem i purpurą, wystrzelając w niebo ostrymi szczytami, na których olśniewająca biel wiecznych śniegów zabarwiła się teraz rumieńcem jutrzenki.
Każdy krok przybliżał ich stopniowo ku wzgórzom i na godzinę przed południem stanęli pod zielonymi stokami, które piętrzyły się wyżej w łyse kopuły wyciągnięte równym łańcuchem prosto na północ. U ich stóp grunt był suchy, porośnięty niską trawą, lecz między pasmem wzgórz a rzeką, przedzierającą się przez gąszcz trzcin i sitowia, ciągnęło się szerokie na dziesięć mil zapadlisko.
Trzej wędrowcy stali samotnie nad bezbrzeżną, bezkształtną równiną, wśród jednostajnej szarzyzny krajobrazu. Tylko daleko na północo-zachodzie od tła dogasającego nieba odcinała się głębszą czernią linia Gór Mglistych i ciemnego lasu u ich stóp.
|


|






|
    |
 |
|
|