|

Uszczuplona gromadka wkrótce stanęła nad Iseną, przeprawiła się na drugi brzeg, gdzie ciągnęły się rozległe pustkowia, i skręcając ku północy, posuwała się wzdłuż granic Dunlandu...
Za Dunlandem znaleźli się w krainie bezludnej, gdzie nawet zwierza lub ptaka rzadko się widywało, i jechali przez las schodzący tu ze wzgórz u podnóży Gór Mglistych, które mieli teraz wciąż po prawej ręce.
Następnego dnia wkroczyli do północnego Dunlandu; nikt tam teraz nie mieszkał, choć kraina była zielona i pełna uroku. Wrzesień zaczął się złotymi dniami i srebrnymi nocami, oni zaś wędrowali bez pośpiechu, aż wreszcie dotarli do Łabędzianki i odnaleźli stary bród na wschód od wodospadu, którym rzeka przelewala się gwałtownie na położone niżej łęgi. Daleko na zachodzie mgliście przezierał obraz mokradeł i ostrowów, wśród których nurt wił się, by na koniec wpłynąć do Szarej Wody. Bez liku łabędzi zamieszkiwało ową zarośnięta trzcinami krainę.
Tak oto znaleźli się w Eregionie i wreszcie pewnego pięknego poranka, gdy słońce wzbiło się nad roziskrzone mgły, wędrowcy spoglądając ze swego obozu, rozbitego na niewysokim wzgórzu, zobaczyli na wschodzie trzy szczyty, które wystrzeliły w niebo poprzez żeglujące nisko obłoki: Karaghras, Kelebdil i Fanuidhol. Byli więc już w pobliżu wejścia do Morii.

|










|
     
|
 |
|
|